środa, 30 lipca 2014

Pielęgnacja wrażliwych stóp na lato


Moje stopy w okresie upałów to istny koszmar. Są tak wrażliwe, że przy przechadzkach dłuższych niż 1h ulegają podrażnieniom, pojawia się obrzęk, a nie raz bolą tak, że każdy krok powoduje łzy w oczach. Od razu powiem, że konsultowałam to z panią podolog - powiedziała, że najprawdopodobniej winne są syntetyki stosowane w obuwiu, które dodatkowo podrażniają spoconą w upale stopę :(
Ponieważ takie obrzęki nie raz unieruchamiały mnie na 2 dni - co prawda na 2gi dzień zazwyczaj mogłam chodzić, ale zbyt długie spacery znów  spowodowałyby podrażnienie- postanowiłam wypracować jaki system, który uchroniłby moje stopy od takich historii.

Aktualnie moja kolekcja kosmetyków do stóp zaczyna dorównywać wielkością tej do włosów, ale najważniejsze jest to, że jest skuteczna. Na dzień dzisiejszy moje stopy ratuje :

Sól BingoSpa do stóp podatnych na opuchliznę i obrzęki

Miałam wobec niej mieszane uczucia, bo w składzie ma nielubiany przeze mnie SLES... Ale sprawdza się całkiem dobrze o ile pamiętam, żeby stosować ją w ramach profilaktyki, a nie na podrażnione już nóżki. Odmaczam w niej stopy 2 razy w tygodniu, w chłodnej wodzie.

Krem BingoSpa z tej samej serii

Zazwyczaj stosuję go rano, w składzie ma mentol który przyjemnie chłodzi.  Jest bardzo lekki i szybko się wchłania.




Krem Podologicmed z wysoką zawartością mocznika

Mój faworyt na noc, pilnuje, żeby stopy były gładkie , a skóra miękka. Dzięki temu rzadko nabawiam się bąbli czy nagniotków.Mocznik w składzie tuż po wodzie! No i ma bardzo atrakcyjną cenę ;)



Talk firmy Podologicmed

Stosuje go w niewielkiej ilości na dzień, przy butach do których nie noszę skarpetek. Zmniejsza pocenie i "ślizganie się" w bucie. Poza tym ma w składzie olejki i ekstrakty mające działanie przeciwgrzybicze.

Steper sprej

Czasem stosuje go zamiast talku. Od czasu do czasu spryskuję nim wnętrza wszystkich moich butów. Jeśli mam spędzić cały dzień w pełnych butach, to spryskuję wnętrze skarpet.

To już chyba koniec kolekcji. Oprócz tej szalonej ilości kremów i innych mazideł regularnie ścieram warstwę rogową niezastąpioną tarką z TBS i raz na jakiś czas zakładam skarpety peelingujące zakupione ostatnio w Biedronce (są super!). Dbam też o paznokcie u stóp - zabezpieczam je olejkiem Moraz. Odkąd zaczęłam stosować taką pielęgnacje podrażnienia prawie całkiem ustąpiły.

A wy ? Jak pielęgnujecie wasze stopy ?

wtorek, 29 lipca 2014

Hity&kity czerwca i lipca

HITY

Olejek Khadi Centella na rozstępy - już o nim pisałam. Jest po prostu fantastyczny ! Najlepszy specyfik do walki z rozstępami jaki kiedykolwiek miałam.
SORAYA DIET24 na cellulit - bardzo ładnie napina i ujędrnia skórę. Daje przyjemny efekt chłodzenia. No i w składzie ma ekstrakt z wąkroty azjatyckiej ;)

Kakao - numer jeden jako dodatek do maseczek na włosy. Zawsze się sprawdza i świetnie odżywia moje włosy ;)

Szamponowa baza ekologiczna EcoSpa - poświęciłam jej już cały post, więc chyba nie wymaga komentarza.



KITY

Gliceryna - moje włosy jej nie znoszą. Próbowałam jej dodać do szamponu, maski, odżywki, a także pod olej. Za każdym razem klapa i puch na głowie. Glicerynie do włosów mówię nie!


Maska Ziaji Kakao - spodziewałam się po niej więcej. A ona albo nic nie dawała, albo (po dłuższym trzymaniu) był przyklap. Więcej nie kupię.



żródło zdjęć: grafika google

wtorek, 22 lipca 2014

Jak nawilżyłam włosy i sprawiłam, że odzyskały blask.

Ostatnio wykończyłam już dawno zamówiony szampon Love2Mix Organics (recenzja już nie długo) i potrzebowałam czegoś co go zastąpi. Na szybko w Rossmanie kupiłam szampon Alterry Papaja. Ponieważ zamawiałam akurat półprodukty z ZSK i Ecospa skusiłam się na bazę szamponową (noo i przyznam się, że tą do odżywek też) z Ecospa. Spodobało mi się to, że ma w składzie sok z aloesu i certyfikat Soil Association. Ponieważ od około tygodnia moje włosy zaczęły nieznacznie mocniej wypadać, a skalp potwornie swędzieć do próbnej wersji szamponu dobrałam składniki antybakteryjne i pobudzające wzrost - m.in. hydrolat z drzewa herbacianego i olejek rozmarynowy. Muszę przyznać, że za pięknie to nie pachniało ;) Zadowolona z siebie (ach, ależ te kosmetyki DIY cieszą człowieka!) natychmiast zaczęłam go używać. Muszę przyznać, że po pierwszych 3 razach nie wiedziałam co myśleć o tym szamponie. Włosy baaaaardzo długo schły, a nawet po wyschnięciu miało się wrażenie, że są lekko wilgotne. Były też bardzo dociążone. Zaczęłam się poważnie zastanawiać czy szampon na bazie aloesu nie jest zbyt nawilżający dla moich włosów... Po 4 razie byłam jeszcze bardziej zszokowana, bo nagle zmieniły mi się plany i byłam zmuszona wysuszyć włosy ciepłym powietrzem. A one dalej były mocno dociążone i "lekko wilgotne"! Wobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy po 5 umyciu włosy po wyschnięciu wyglądały normalnie, były miękki i gładkie w dotyku a na dodatek pięknie błyszczały. No, może nie tak jak niektórych włosomaniaczek, ale jak na moje włosy to naprawdę zaskakujący blask. Nawet moi znajomi to zauważyli :) Od tej pory ten efekt się utrzymuje.


Wczoraj wykończyłam 100 ml, które sobie ukręciłam i jestem bardzo zadowolona. Wypadanie włosów znów wróciło do normy, a skalp nie swędzi. Nową porcję zrobię nieco łagodniejszą, nie tak mocno ziołową. Jeśli chodzi o praktyczne aspekty stosowania tego szamponu:

  • pieni się dobrze pod warunkiem, że nasze włosy są dobrze zmoczone
  • w trakcie mycia i nim włosy wyschną mogą wydawać się nieco sztywne, szorstkie - po wyschnięciu jest wręcz przeciwnie! 
  • daje nam dużą swobodę dopasowania szamponu do naszych potrzeb, poza tym możemy zmieszać dowolną potrzebną nam ilość. 
Mam nadzieję, że zachęciłam was do poeksperymentowania z bazą szamponową. :) Ja nie zamierzam w najbliższym czasie z niej rezygnować!

źródło: ecospa.pl


środa, 9 lipca 2014

Niedziela dla włosów

Jako, że moje włosy już dawno nie miały swojego dnia i porządnej pielęgnacji, wczoraj postanowiłam w końcu o nie zadbać. Naolejowałam je moją ulubioną mieszanką (opartą na oleju kokosowym) na hydrolat różany i zostawiłam tak na około 30 min. Potem ukręciłam maskę, która zawierała chyba wszystko co wpadło mi w rękę ;) Do bazy z ukochanej Naturii i Ziaji (o której wkrótce więcej) dodałam mniej więcej równe ilości kakao, bardzo gęstej śmietany 80%, brahmi, trochę spiruliny, parę kropel olejku z nasion bawełny i rycynowego, a także honeyquat. Jak widać - poszalałam :) Nałożyłam to wszystko na olej i schowałam pod czepkiem i ręcznikiem. Całość nieco podgrzałam suszarką. 



Po około 30 min, zdjęłam ręcznik, a na twarz nałożyłam maseczkę z spiruliny, zeolitu i kaolinu (rozrobionych w wodzie różanej). Po 10 minutach zmyłam maseczkę, wypłukałam maskę, włosy umyłam szamponem Alterry z papają (przepiękny zapach!) i nałożyłam na nie bananową odżywkę TBS. Włosy schły same, bardzo szybko, ze względu na duszną pogodę. Po wyschnięciu były gładkie, bardzo dobrze odżywione. Lekko dociążone - akurat tyle ile trzeba. Końce zabezpieczyłam olejkiem (o nim też więcej niebawem). 


wtorek, 8 lipca 2014

Depilacja na słodko - część druga

Skoro na blogu zrobiło się już tak bardzo wakacyjnie, to warto napisać więcej o depilacji cukrowej. W końcu na plaży ciężko ukryć nieogolone nogi ;)

Po pierwsze, moje wrażenia po ostatniej depilacji. Pasta ładnie usuwa włoski, co ważne jest to praktycznie całkowicie bezbolesna metoda (nawet u takiego wrażliwca jak ja) i nie powoduje podrażnień. Włoski na rękach odrosły po ok 2-3 tygodniach i są znacznie słabsze, część odrosła w kolorze blond :)

Po drugie, pasta cukrowa&bikini. Wygląda, że ostatnimi czasy dusza testerki zabija mojego wrodzonego tchórza i decyduje się na rzeczy przed którymi dawniej bym uciekała. Ostatnio objawiło się to odważną decyzją o przetestowaniu pasty cukrowej w okolicach bikini. Z oczywistych względów zdjęć nie zamieszczę. ;) Wrażenia ? W tej okolicy niestety ból jest lekko odczuwalny. Ale zupełnie do wytrzymania, i to bez łez płynących z oczu i kołdry w zębach żeby nie krzyczeć. Warto pamiętać, żeby włoski nie były za długie, bo wklejają się w pastę z każdej strony i utrudnia to depilację (dodatkowo powoduje więcej bólu). Przy wyjątkowo głęboko zakorzenionych włoskach pojawiły się małe kropeczki krwi, ale nie wystąpiło żadne podrażnienie. Kolejny plus dla pasty ! Myślę, że lekkie ukłucie jakie czuć przy depilacji w pełni rekompensuje fakt, że przez cały urlop (noo chyba, że ktoś wybiera się na dłużej niż standardowe 7-14 dni) mamy golenie z głowy.

Z innych praktycznych porad dotyczących tej metody - pastę najlepiej przechowywać w chłodnym miejscu. U mnie leży w lodówce turystycznej, z innymi wrażliwymi na temperaturę kosmetykami. Jeśli ktoś zupełnie nie potrafi sobie poradzić z pastą na zimno, wystarczy podgrzać ją w kąpieli wodnej i stosować podobnie jak wosk. Plastry można wykonać z starego, bawełnianego podkoszulka.

Mam nadzieję, że zachęciłam was do przetestowania tej metody. Zwłaszcza, że powinna się sprawdzić u największych wrażliwców, a daje wytchnięcie na znacznie dłużej niż standardowa maszynka.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Plany pielęgnacji na lipiec

Żarty się skończyły, plaża tuż, tuż, więc pora zabrać się poważnie za regularną pielęgnacje. Wiadomo, najlepiej byłoby ją uskuteczniać cały czas, ale... No powiedzmy, że nie zawsze wychodzi ;) Stwierdziłam, że publiczne zobowiązanie mnie zmotywuje :) Żeby było bez oszustw, to co tydzień będę raportować!

Miejsca objęte rozstępami 

Cykl 4 dniowy

  1. Soraya DIET24 na rozstępy (rano); Dermaroller z olejkiem centella (wieczór)
  2. Krem DIY z wyciągiem z wąkroty (rano); Olejek centella (wieczór)
  3. Soraya DIET24 na rozstępy (rano); Dermaroller z olejkiem centella (wieczór)
  4. Krem DIY z wąkrotką (rano); Samoopalacz DIY (wieczór)
Wiem, że stosowanie dermarollera co 2 dzień może się wydawać dziwne, ale w miejscach objętych rozstępami skóra po zabiegu regeneruje się strasznie szybko. Przynajmniej u mnie :) 




Miejsca objęte cellulitem (-> patrz UDA)

Cykl 4 dniowy

  1. Soraya DIET24 na cellulit (rano); Dermaroller z olejkiem DIY na rozstępy (wieczór)
  2. Soraya DIET24 na cellulit (rano); Masaż + Soraya DIET24 na cellulit (wieczór)
  3. Soraya DIET24 na cellulit (rano); Peeling + Body wrap przy użyciu produktów BingoSpa /mam nadzieję, że zdążą dotrzeć do środy/ (wieczór)
  4. Soraya DIET24 na cellulit (rano); Samoopalacz DIY (wieczór) 


Twarz

  1. Raz w tygodniu peeling mechaniczny
  2. 3 razy w tygodniu maseczka
  3. Olejek na noc, krem na dzień

Ciało

  1. Minimum raz na dzień posmarować balsamem lub olejkiem (idealnie byłoby olejkiem na noc, balsamem na dzień :) ) 
  2. 2 razy w tygodniu wymoczyć stopy i zadbać o nie (ach te moje wrażliwce w okresie upałów...) 
  3. Raz w tygodniu zrobić manicure :) 


Uff i chyba już tyle ! Chyba żeby to śledzić stworzę jakąś specjalną tabelkę, bo inaczej się pogubię. Trzymajcie za mnie kciuki ! :) 

sobota, 5 lipca 2014

Walczymy z rozstępami

Przy okazji zakupu olejku Khadi z hibiskusem do twarzy kupiłam również na próbę olejek centella (wąkrotka) na rozstępy. Już wcześniej stosowałam wiele produktów na rozstępy które mają dobrą opinię lub świetnie sprawdzały się u moich znajomych (m.in. Mustella, Palmers), jednak u mnie efekt był znikomy. I nie mówię tu o efektach po tygodniu - jestem realistką i wiem, że rozstępy, nawet te czerwone, nie poddają się tak łatwo. Dlatego byłam bardzo zaskoczona gdy po zużyciu 10 ml buteleczki (ok. 2 użycia) rozstępy były znacznie bledsze. Zachwycona zamówiłam na allegro duże opakowanie olejku (210 ml). Przeglądając środki na rozstępy trafiłam na dermoroller. Taką rolkę z mikroskopijnymi igiełkami.Ciekawostka! Nic o tym urządzeniu nie wiedziałam, więc przez 3 dni czytałam wszelkie wpisy na forach jakie na ten temat znalazłam. Niewiele pomogło. Jedni byli zachwyceni działaniem, inni mówili, że skuteczne są tylko igły o długości powyżej 1 mm, część uważała, że powinno się z nich korzystać tylko u kosmetyczki. Wielki miszmasz. Brak zgodności również co do tego co stosować przed i po rolowaniu. Jedyny pogląd który zdaje się łączyć użytkowniczki to konieczność regularnego stosowania. Ponieważ nikt nie napisał, że stała mu się po stosowaniu jakaś straszna krzywda (chociaż przeraził mnie fakt że pod igły 0,25 mm dziewczyny stosują środki znieczulające), stwierdziłam, że urządzenie warte jest przetestowania. Dziwna decyzja z mojej strony biorąc pod uwagę moją igłofobię ;) Pozostało wybrać długość igieł. Pomimo ogólnego przeświadczenia, że do rozstępów to minimum 0,5 mm, zdecydowałam się na 0,3 mm. Większe zawsze można zamówić bo urządzenie kosztuje w granicach 20-40 zł, a mniejsze igły = mniejsza potencjalna krzywda. Po rozwiązaniu problemu urządzenia, przyszedł czas na produkty przed i po rollingu. Z produktem po nie było problemu - olejek Khadi. Ale co by tu nakładać przed? W internecie dostępna jest masa specjalnych ampułek ale moim zdaniem są dość drogie. Ostatecznie postawiłam na prostotę i w Rossmanie kupłam ampułki z kwasem hialuronowym. Po paru użyciach zdecydowałam się zamówić czysty kwas hialuronowy z ZSK (i tak szykowało mi się większe zamówienie ;) ), który daje znacznie lepsze efekty.Z ampułkami rolowałam je dwa razy, stosując "po" olejek. Kłuje się wieczorem - skóra ma czas nieco się zregenerować do rana. Czas regeneracji zależy od miejsca rolowania i grubości skóry. Dzień po zabiegu z ampułkami rozstępy były wyraźniejsze i  bardzo czerwone. Ale był to efekt chwilowy. Potem było ich mniej i wyglądały znacznie lepiej. Za to przy kwasie z ZSK rano już nie widać zaczerwienienia i rozstępy są bledziutkie. Co ciekawe, wraz z poprawą elastyczności skóry przyspiesza czas regeneracji po zabiegu.

Jak na testerkę przystało zrobiłam zdjęcia "PRZED". Oto moje niezbyt piękne, ewidentnie czerwone rozstępy przed kuracją.



I "PO" - jeszcze trochę widoczne, ale przypominają bardziej pęknięte naczynka, niż koszmarne rozstępy :) Oczywiście cały czas kontynuuję zabiegi :) 


Co do regularności o której wspomniałam... To czasem było u mnie z nią baaardzo kiepsko, a jednak efekty są :) Uważam, że ten olejek Khadi to must have na rozstępy, a roller jest miłym dodatkiem. Aktualnie testuję jego działanie na cellulit. Jeśli tylko w widoczny sposób pomoże to na pewno o tym napiszę :)