poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Moje ulubione sklepy kosmetyczne - Lush

Na rynku coraz więcej drogerii i sklepów kosmetycznych. Z wielu opakowań spogląda na nas spora grupa produktów opisanych "EKO" "naturalny" "bez SLS i parabenów". W takim gąszczu łatwo się zgubić. Chcę wam przedstawić sklepy w których ja kupuję i produkty, które są warte przetestowania :)

Na pierwszy ogień idzie Lush - mój ulubieniec. Brytyjska sieć kosmetyków w znacznej części naturalnych. Ich produkty mają bardzo przyjemne składy, a zakup części z nich wspiera rozwój w biedniejszych krajach. Niestety w części żeli i szamponów możemy znaleźć SLeS, ale znajduje się zazwyczaj w połowie/pod koniec składu, a nie - na początku.Poza tym, na brytyjskiej stronie w składzie zaznaczone są naturalne i syntetyczne składniki.  Lush ma jedną dużą wadę - nie posiadają sklepu w Polsce. Za to spokojnie możemy zaplanować zakupy u nich jeśli wybieramy się do Anglii, Hiszpanii, Portugalii, USA, Francji, Bułgarii czy Czech.

Co warto kupić?

Chyba największym hitem tego sklepu i moim must have są tabletki do mycia zębów :) Mają ich kilka rodzajów, ja jednak zakochałam się w Atomicach.
Urzekł mnie imbir i goździki, które znajdziemy w składzie. Świetnie czyszczą i wybielają zęby, zapewniają świeży oddech. 


Kolejna rzecz to świeże maseczki. Ciężko je kupić "na zapas" bo muszą być przechowywane w lodówce i mają krótką datę ważności. Tutaj mam kilku ulubieńców. Love lettuce  lekko peelinguje i świetnie sprawdza się w strefie T (u osób mających probemy z trądzikiem będzie dobra do całej twarzy). Brazened honey sprawdza się gdy nasza cena jest zmęczona, ziemista. Bardzo dobra po ciężkim, nieprzespanym tygodniu, czy też po dużej ilości imprez ;) I w końcu Oatfix - sprawdzi się u każdego z suchą cerą, lub taką która wymaga odżywienia. Warto wypróbować na przesuszonej słońcem skórze. 





Zanim nałożymy na twarz maseczkę dobrze byłoby ją oczyścić. Tutaj z pomocą przychodzi nam mydełko Fresh Farmacy, które niestety zawiera SLS, ale mojej twrzy nadwrażliwca nie podrażnia. Może ze względu na łagodzący wyciąg z rumianku. Bardziej wrażliwym i ultra-naturalnym z pewnością spodoba się Angels on bare skin  naturalne, świeże czyścidełko, bardzo łagodne, które funduje naszej skórze również lekki peeling. 




Włosomaniaczki też znajdą tutaj szeroką gamę produktów do przetestowania. Wśród szamponów mam dwóch faworytów - Cynthia Sylvia Stout & Daddy-o. Pierwszy w swoim składzie ma ciemne piwo i sok z cytryny. Zamiast SLS jest ALeS. Daddy-o niesamowicie pachnie fiołkiem. Jest idealny do blond włosów, poprawia ich koloryt :) Ponadto w składzie ma olej kokosowy, który moje włosy bardzo lubią. Wadą jest SLeS. 





Nie miałam okazji do przetestowania zbyt wielu odżywek, ale jedna z nich została moim must have. Happy happy, Joy joy to przepięknie pachnąca odżywka idealna. Moje włosy po jej użyciu zawsze są idealne. Odpowiednio dociążone, błyszczące, przyjemne w dotyku. 




Z innych rzeczy wartych polecenia w Lush wymieniłabym krem do rąk Lemony Flutter (który stosuję do stóp :P). Pachnie cytrynowo, jest bardzo gęsty, wydajny i świetnie zmiękcza zrogowaciały naskórek. Sympathy for the skin i Vanilla Dee-Lite, to fantastyczne balsamy do ciała. Pierwszy ma w składzie banana, pachnie i wygląda jak lody straciatella. Jest nieco gęstszy od obłędnie waniliowego Vanilla Dee-Lite. Normalnie nie przepadam za zapachem wanilii, ale ten jest bardzo przyjemny. Balsam jest lekki i bardzo szybko się wchłania. W asortymencie Lush znajdziemy też tak popularny w ostatnim czasie balsam pod prysznic. Ro's Argan pachnie obłędnie, nieco słodko i pozostawi skórę cudownie gładką. 

Oprócz tego warto zainteresować się wszystkimi produktami do ust (zwłaszcza peelingami) i krememi do twarzy. Moim faworytem jest Enzymion, ale niezbyt sprawdza się u nas w trakcie zimy. :( 



wszystkie zdjęcia pochodzą z : https://www.lush.co.uk

środa, 30 lipca 2014

Pielęgnacja wrażliwych stóp na lato


Moje stopy w okresie upałów to istny koszmar. Są tak wrażliwe, że przy przechadzkach dłuższych niż 1h ulegają podrażnieniom, pojawia się obrzęk, a nie raz bolą tak, że każdy krok powoduje łzy w oczach. Od razu powiem, że konsultowałam to z panią podolog - powiedziała, że najprawdopodobniej winne są syntetyki stosowane w obuwiu, które dodatkowo podrażniają spoconą w upale stopę :(
Ponieważ takie obrzęki nie raz unieruchamiały mnie na 2 dni - co prawda na 2gi dzień zazwyczaj mogłam chodzić, ale zbyt długie spacery znów  spowodowałyby podrażnienie- postanowiłam wypracować jaki system, który uchroniłby moje stopy od takich historii.

Aktualnie moja kolekcja kosmetyków do stóp zaczyna dorównywać wielkością tej do włosów, ale najważniejsze jest to, że jest skuteczna. Na dzień dzisiejszy moje stopy ratuje :

Sól BingoSpa do stóp podatnych na opuchliznę i obrzęki

Miałam wobec niej mieszane uczucia, bo w składzie ma nielubiany przeze mnie SLES... Ale sprawdza się całkiem dobrze o ile pamiętam, żeby stosować ją w ramach profilaktyki, a nie na podrażnione już nóżki. Odmaczam w niej stopy 2 razy w tygodniu, w chłodnej wodzie.

Krem BingoSpa z tej samej serii

Zazwyczaj stosuję go rano, w składzie ma mentol który przyjemnie chłodzi.  Jest bardzo lekki i szybko się wchłania.




Krem Podologicmed z wysoką zawartością mocznika

Mój faworyt na noc, pilnuje, żeby stopy były gładkie , a skóra miękka. Dzięki temu rzadko nabawiam się bąbli czy nagniotków.Mocznik w składzie tuż po wodzie! No i ma bardzo atrakcyjną cenę ;)



Talk firmy Podologicmed

Stosuje go w niewielkiej ilości na dzień, przy butach do których nie noszę skarpetek. Zmniejsza pocenie i "ślizganie się" w bucie. Poza tym ma w składzie olejki i ekstrakty mające działanie przeciwgrzybicze.

Steper sprej

Czasem stosuje go zamiast talku. Od czasu do czasu spryskuję nim wnętrza wszystkich moich butów. Jeśli mam spędzić cały dzień w pełnych butach, to spryskuję wnętrze skarpet.

To już chyba koniec kolekcji. Oprócz tej szalonej ilości kremów i innych mazideł regularnie ścieram warstwę rogową niezastąpioną tarką z TBS i raz na jakiś czas zakładam skarpety peelingujące zakupione ostatnio w Biedronce (są super!). Dbam też o paznokcie u stóp - zabezpieczam je olejkiem Moraz. Odkąd zaczęłam stosować taką pielęgnacje podrażnienia prawie całkiem ustąpiły.

A wy ? Jak pielęgnujecie wasze stopy ?

wtorek, 29 lipca 2014

Hity&kity czerwca i lipca

HITY

Olejek Khadi Centella na rozstępy - już o nim pisałam. Jest po prostu fantastyczny ! Najlepszy specyfik do walki z rozstępami jaki kiedykolwiek miałam.
SORAYA DIET24 na cellulit - bardzo ładnie napina i ujędrnia skórę. Daje przyjemny efekt chłodzenia. No i w składzie ma ekstrakt z wąkroty azjatyckiej ;)

Kakao - numer jeden jako dodatek do maseczek na włosy. Zawsze się sprawdza i świetnie odżywia moje włosy ;)

Szamponowa baza ekologiczna EcoSpa - poświęciłam jej już cały post, więc chyba nie wymaga komentarza.



KITY

Gliceryna - moje włosy jej nie znoszą. Próbowałam jej dodać do szamponu, maski, odżywki, a także pod olej. Za każdym razem klapa i puch na głowie. Glicerynie do włosów mówię nie!


Maska Ziaji Kakao - spodziewałam się po niej więcej. A ona albo nic nie dawała, albo (po dłuższym trzymaniu) był przyklap. Więcej nie kupię.



żródło zdjęć: grafika google

wtorek, 22 lipca 2014

Jak nawilżyłam włosy i sprawiłam, że odzyskały blask.

Ostatnio wykończyłam już dawno zamówiony szampon Love2Mix Organics (recenzja już nie długo) i potrzebowałam czegoś co go zastąpi. Na szybko w Rossmanie kupiłam szampon Alterry Papaja. Ponieważ zamawiałam akurat półprodukty z ZSK i Ecospa skusiłam się na bazę szamponową (noo i przyznam się, że tą do odżywek też) z Ecospa. Spodobało mi się to, że ma w składzie sok z aloesu i certyfikat Soil Association. Ponieważ od około tygodnia moje włosy zaczęły nieznacznie mocniej wypadać, a skalp potwornie swędzieć do próbnej wersji szamponu dobrałam składniki antybakteryjne i pobudzające wzrost - m.in. hydrolat z drzewa herbacianego i olejek rozmarynowy. Muszę przyznać, że za pięknie to nie pachniało ;) Zadowolona z siebie (ach, ależ te kosmetyki DIY cieszą człowieka!) natychmiast zaczęłam go używać. Muszę przyznać, że po pierwszych 3 razach nie wiedziałam co myśleć o tym szamponie. Włosy baaaaardzo długo schły, a nawet po wyschnięciu miało się wrażenie, że są lekko wilgotne. Były też bardzo dociążone. Zaczęłam się poważnie zastanawiać czy szampon na bazie aloesu nie jest zbyt nawilżający dla moich włosów... Po 4 razie byłam jeszcze bardziej zszokowana, bo nagle zmieniły mi się plany i byłam zmuszona wysuszyć włosy ciepłym powietrzem. A one dalej były mocno dociążone i "lekko wilgotne"! Wobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy po 5 umyciu włosy po wyschnięciu wyglądały normalnie, były miękki i gładkie w dotyku a na dodatek pięknie błyszczały. No, może nie tak jak niektórych włosomaniaczek, ale jak na moje włosy to naprawdę zaskakujący blask. Nawet moi znajomi to zauważyli :) Od tej pory ten efekt się utrzymuje.


Wczoraj wykończyłam 100 ml, które sobie ukręciłam i jestem bardzo zadowolona. Wypadanie włosów znów wróciło do normy, a skalp nie swędzi. Nową porcję zrobię nieco łagodniejszą, nie tak mocno ziołową. Jeśli chodzi o praktyczne aspekty stosowania tego szamponu:

  • pieni się dobrze pod warunkiem, że nasze włosy są dobrze zmoczone
  • w trakcie mycia i nim włosy wyschną mogą wydawać się nieco sztywne, szorstkie - po wyschnięciu jest wręcz przeciwnie! 
  • daje nam dużą swobodę dopasowania szamponu do naszych potrzeb, poza tym możemy zmieszać dowolną potrzebną nam ilość. 
Mam nadzieję, że zachęciłam was do poeksperymentowania z bazą szamponową. :) Ja nie zamierzam w najbliższym czasie z niej rezygnować!

źródło: ecospa.pl


środa, 9 lipca 2014

Niedziela dla włosów

Jako, że moje włosy już dawno nie miały swojego dnia i porządnej pielęgnacji, wczoraj postanowiłam w końcu o nie zadbać. Naolejowałam je moją ulubioną mieszanką (opartą na oleju kokosowym) na hydrolat różany i zostawiłam tak na około 30 min. Potem ukręciłam maskę, która zawierała chyba wszystko co wpadło mi w rękę ;) Do bazy z ukochanej Naturii i Ziaji (o której wkrótce więcej) dodałam mniej więcej równe ilości kakao, bardzo gęstej śmietany 80%, brahmi, trochę spiruliny, parę kropel olejku z nasion bawełny i rycynowego, a także honeyquat. Jak widać - poszalałam :) Nałożyłam to wszystko na olej i schowałam pod czepkiem i ręcznikiem. Całość nieco podgrzałam suszarką. 



Po około 30 min, zdjęłam ręcznik, a na twarz nałożyłam maseczkę z spiruliny, zeolitu i kaolinu (rozrobionych w wodzie różanej). Po 10 minutach zmyłam maseczkę, wypłukałam maskę, włosy umyłam szamponem Alterry z papają (przepiękny zapach!) i nałożyłam na nie bananową odżywkę TBS. Włosy schły same, bardzo szybko, ze względu na duszną pogodę. Po wyschnięciu były gładkie, bardzo dobrze odżywione. Lekko dociążone - akurat tyle ile trzeba. Końce zabezpieczyłam olejkiem (o nim też więcej niebawem). 


wtorek, 8 lipca 2014

Depilacja na słodko - część druga

Skoro na blogu zrobiło się już tak bardzo wakacyjnie, to warto napisać więcej o depilacji cukrowej. W końcu na plaży ciężko ukryć nieogolone nogi ;)

Po pierwsze, moje wrażenia po ostatniej depilacji. Pasta ładnie usuwa włoski, co ważne jest to praktycznie całkowicie bezbolesna metoda (nawet u takiego wrażliwca jak ja) i nie powoduje podrażnień. Włoski na rękach odrosły po ok 2-3 tygodniach i są znacznie słabsze, część odrosła w kolorze blond :)

Po drugie, pasta cukrowa&bikini. Wygląda, że ostatnimi czasy dusza testerki zabija mojego wrodzonego tchórza i decyduje się na rzeczy przed którymi dawniej bym uciekała. Ostatnio objawiło się to odważną decyzją o przetestowaniu pasty cukrowej w okolicach bikini. Z oczywistych względów zdjęć nie zamieszczę. ;) Wrażenia ? W tej okolicy niestety ból jest lekko odczuwalny. Ale zupełnie do wytrzymania, i to bez łez płynących z oczu i kołdry w zębach żeby nie krzyczeć. Warto pamiętać, żeby włoski nie były za długie, bo wklejają się w pastę z każdej strony i utrudnia to depilację (dodatkowo powoduje więcej bólu). Przy wyjątkowo głęboko zakorzenionych włoskach pojawiły się małe kropeczki krwi, ale nie wystąpiło żadne podrażnienie. Kolejny plus dla pasty ! Myślę, że lekkie ukłucie jakie czuć przy depilacji w pełni rekompensuje fakt, że przez cały urlop (noo chyba, że ktoś wybiera się na dłużej niż standardowe 7-14 dni) mamy golenie z głowy.

Z innych praktycznych porad dotyczących tej metody - pastę najlepiej przechowywać w chłodnym miejscu. U mnie leży w lodówce turystycznej, z innymi wrażliwymi na temperaturę kosmetykami. Jeśli ktoś zupełnie nie potrafi sobie poradzić z pastą na zimno, wystarczy podgrzać ją w kąpieli wodnej i stosować podobnie jak wosk. Plastry można wykonać z starego, bawełnianego podkoszulka.

Mam nadzieję, że zachęciłam was do przetestowania tej metody. Zwłaszcza, że powinna się sprawdzić u największych wrażliwców, a daje wytchnięcie na znacznie dłużej niż standardowa maszynka.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Plany pielęgnacji na lipiec

Żarty się skończyły, plaża tuż, tuż, więc pora zabrać się poważnie za regularną pielęgnacje. Wiadomo, najlepiej byłoby ją uskuteczniać cały czas, ale... No powiedzmy, że nie zawsze wychodzi ;) Stwierdziłam, że publiczne zobowiązanie mnie zmotywuje :) Żeby było bez oszustw, to co tydzień będę raportować!

Miejsca objęte rozstępami 

Cykl 4 dniowy

  1. Soraya DIET24 na rozstępy (rano); Dermaroller z olejkiem centella (wieczór)
  2. Krem DIY z wyciągiem z wąkroty (rano); Olejek centella (wieczór)
  3. Soraya DIET24 na rozstępy (rano); Dermaroller z olejkiem centella (wieczór)
  4. Krem DIY z wąkrotką (rano); Samoopalacz DIY (wieczór)
Wiem, że stosowanie dermarollera co 2 dzień może się wydawać dziwne, ale w miejscach objętych rozstępami skóra po zabiegu regeneruje się strasznie szybko. Przynajmniej u mnie :) 




Miejsca objęte cellulitem (-> patrz UDA)

Cykl 4 dniowy

  1. Soraya DIET24 na cellulit (rano); Dermaroller z olejkiem DIY na rozstępy (wieczór)
  2. Soraya DIET24 na cellulit (rano); Masaż + Soraya DIET24 na cellulit (wieczór)
  3. Soraya DIET24 na cellulit (rano); Peeling + Body wrap przy użyciu produktów BingoSpa /mam nadzieję, że zdążą dotrzeć do środy/ (wieczór)
  4. Soraya DIET24 na cellulit (rano); Samoopalacz DIY (wieczór) 


Twarz

  1. Raz w tygodniu peeling mechaniczny
  2. 3 razy w tygodniu maseczka
  3. Olejek na noc, krem na dzień

Ciało

  1. Minimum raz na dzień posmarować balsamem lub olejkiem (idealnie byłoby olejkiem na noc, balsamem na dzień :) ) 
  2. 2 razy w tygodniu wymoczyć stopy i zadbać o nie (ach te moje wrażliwce w okresie upałów...) 
  3. Raz w tygodniu zrobić manicure :) 


Uff i chyba już tyle ! Chyba żeby to śledzić stworzę jakąś specjalną tabelkę, bo inaczej się pogubię. Trzymajcie za mnie kciuki ! :)